Historia Beratu sięga czasów starożytnych. Wiele razy podbijane m.in.przez: Rzym, Bizancjum, Bułgarów, Turków i Serbów. Wiele razy miasto zmieniało nazwę. Dzisiejsza nazwa pochodzi od zmian fonetycznych w słowie Beligrad (Białe Miasto).
Berat, położony na wzgórzu, wpisany jest na światową listę UNESCO a nazywany, jest miastem tysiąca okien. Specjalnie zaplanowałam nocleg tutaj, żeby to zobaczyć. No niestety, ale zacznę od początku.
Tego dnia wszystko poszło nie tak. Najpierw przeszliśmy cały szlak w Kanionie Matka, myśląc że na końcu znajdziemy jakąś przystań i będziemy mogli wrócić wodą. Później złapała nas ulewa w Ochrydzie. Potem było już tylko gorzej. W aucie nawigacja przelicza nam drogę do Beratu. Na miejscu będziemy o 23:15.
Rezerwację w Beracie robiłam dzień wcześniej. Co prawda nie napisałam, o której będziemy, ale kto by czekał na nas po nocach? Nawet nie zapisałam numeru, żeby ewentualnie uprzedzić. W dodatku ściemnia się i nawigacja płata nam figla. Przestawia się. Zaczęła uwzględniać drogi podrzędne i gruntowe. Oczywiście o tym dowiedzieliśmy się już na miejscu. Nasza droga prowadzi peryferiami, a nawet w pewnym momencie nawigacja każe nam skręcić w drogę szutrową, wyglądającą jak dojazd do ogródków działkowych. Jest ciemno, czas nagli a wokół żywego ducha. Dojeżdżamy znów do asfaltu, ale wcale nie jest lepiej.
Zaliczamy kolejne serpentyny, droga pnie się do góry. W pewnym momencie widzimy urwisko, naszego pasa drogi nie ma. O mamciu… W samochodzie cisza jak makiem zasiał. Myślę, że można by było usłyszeć jak nasze serducha biją, w przyspieszonym tempie. Jedziemy jednak dalej, jak nieustraszeni. Nagle na drodze wyrasta nam studzienka. WTF? Tak, takie ogromne betonowe kółko. Prace drogowe. Niezabezpieczone. Serpentyny bez litości każą nam jechać przed siebie. Prędkość kosiarki. Żadnych oznaczeń, ostrzeżeń, nic. Modlę się, żebyśmy tylko dojechali, cało i zdrowo. Słyszę trzask. Podwozie o coś zacharczało. Obydwoje głośno klniemy. Powrotu nie ma. Jesteśmy już gdzieś niedaleko.
W końcu dojeżdżamy do głównej drogi. Są znaki, pasy, słupki. Nawet latarnie. Jest grubo po 23:00. Natłok myśli, będziemy mieli gdzie spać? A jak nie? Z rozmyślań wyrywa mnie głos nawigacji: dotarłeś do celu.
Jest ciemno. Nieśmiało wychodzę. Zapala się światło. W oddali majaczy postać właściciela. Podchodzi bliżej, wita się, przyjmuje nasze przeprosiny. Świetnie mówi po angielsku. Pokazuje nam kwaterę, przy okazji zadając mi pytanie. Czy wolę herbatę, czy coś mocniejszego? W pierwszej chwili myślę, że się przesłyszałam. Kilka chwil trwało, zanim to przetworzyłam. Rzucam, herbatę proszę. Oczywiście na nic tłumaczenia, że jest późno i nie chcemy robić kłopotu. Po kwadransie zjawia się z herbatą i talerzem czereśni. Pożeramy słodkie czereśnie, popijając przepyszną herbatką.
Emocje nie dają zasnąć. Noc trwa za krótko. Jednak my nie przyjechaliśmy się tutaj wysypiać 😉
Według legendy albańskiej dwaj olbrzymi: Tomorr i Shpirag, zakochali się w tej samej dziewczynie. Postanowili to rozstrzygnąć po męsku, w walce. Ten, który wygra, poślubi kobietę. Pozabijali się nawzajem, a dziewczyna utopiła się we własnych łzach. Dzisiaj zabici giganci to dwa pasma gór, okalające Berat a rzeka Osum, dzieląca go na dwie części, to wylane łzy dziewczyny.
Zaraz po śniadaniu, specjalnie dla nas przyszykowanym na tarasie, ruszamy na zwiedzanie. Miasto, a raczej centrum jest czyste i zadbane. Najpierw idziemy głównym deptakiem – Bulevardi Republika, by za chwile zacząć morderczą wspinaczkę do twierdzy, wybrukowaną uliczką Mangalem. Żar się leje z nieba.
Jak tam wjeżdżają mercedesy, jak popada, to ja nie wiem. W słoneczny dzień widzieliśmy, jak samochody się ślizgały.
Oczywiście ja mój nos muszę wetknąć w zakamarki dzielnicy Mangalen, u stóp wzgórza zamkowego.
Po przejściu bramy stragany z firankami i wyrobami własnej produkcji, później już tylko ładne widoki. Na Berat i okolice.
Większa część twierdzy, znanej Kalaja, została wybudowana w XIII w., jednak jej początki sięgają dużo wcześniej. Otoczona była murami z 24 basztami, do której można było wejść czterema bramami. Wewnątrz zobaczymy domy w charakterystycznej architekturze, które są ciągle zamieszkane.
Pierwotnie tylko obszar twierdzy był zamieszkany, później miasto rozrastało się w dół, w kierunku rzeki.
Z tego co czytałam, na terenie twierdzy znajdowało się około 20 kościołów bizantyjskich. Niestety niewiele z nich przetrwało do dziś.
Prawosławna Cerkiew Trójcy Świętej, usytuowana jest na wzgórzu Starego Miasta. Budowana od VIII do XIV w. Jest najładniejszą w obrębie twierdzy.
Nieopodal możemy odnaleźć ruiny a właściwie minaret, zabytkowego Czerwonego Meczetu. Wybudowanego na początku XV wieku po podboju twierdzy Berat przez Turków osmańskich.
Po wybudowaniu w sąsiedztwie większego Białego Meczetu, jego rola systematycznie zmniejszała się i popadł w ruinę.
Cała twierdza jest bardzo rozległa. Nie znalazłam jaką powierzchnię zajmuje.
Łatwo się zgubić 😉
Cały czas towarzyszą nam przepiękne widoki. Mogłabym tam siedzieć i wpatrywać się w górę Tomori bez końca
Berat to jedno z najstarszych miast zamieszkanych na świecie. Dwie najbardziej rozpoznawalne dzielnice Beratu to Mangalem i Gorica. Obie rozdziela rzeka Ossum. Mangalem była muzułmańską dzielnicą. Natomiast Gorica jest dzielnicą chrześcijańską.
Mangalem położona na wzgórzu, poniżej twierdzy.
Tuż przy rzece znajduje się charakterystyczny Meczet Kawalerów. Nazwa pochodzi od młodych mężczyzn, którzy przychodzili się tu modlić o dobrą żonę.
Gorica położona na lewym brzegu rzeki Osum. Niestety nie mieliśmy czasu, żeby do niej zajrzeć.
Wskazówki:
Bilet do twierdzy 100 lek,
Na zwiedzanie warto zarezerwować kilka godzin i w dni upalne wziąć zapas wody.
Leave A Reply