Do Matery dojeżdżamy po wizycie w Alberobello. Jest już po zmroku. Aby dojechać na wcześniej zaznaczony na mapie parking, zlokalizowany blisko naszego mieszkania, musimy przejechać przez całe miasto. Wydaje się duże i jest zatłoczone. Jakoś tak w ogóle nie pasowało mi do tego, co widziałam w internecie. Szybki odbiór kluczy i idziemy poszukać sklepu. Przez przypadek wpadamy na taras widokowy, który znajduje się kilka kroków od naszego lokum. I wtedy przepadłam.
To był pierwszy obrazek, jaki ujrzałam. Matera a właściwie Stare Miasto (Sissi) powaliło mnie na kolana a szczęka gruchnęła o skąpaną w ciemności posadzkę. Stałam tam dosyć długo, przetwarzając każdy centymetr niczym matryca aparatu piksele i mogłabym tam stać chyba całą noc, ale M się zniecierpliwił 🙂
Historia tego miasta sięga epoki kamienia łupanego. Matera uważana jest za jedno z najstarszych stale zamieszkanych osad ludzkich na świecie (po Aleppo i Jerycho). Sassi (co znaczy dosłownie kamienie) historyczna dzielnica, to mieszkania wydrążone w skale, na zboczu wąwozu, wyrzeźbionego przez rzekę Gravina. Dzieli się na północne – Sasso Barisano (nowsze) i południowe – Sasso Caveoso (jaskinie).
Ludzie mieszkali w jaskiniach, w skrajnym ubóstwie. Groty nie miały elektryczności, bieżącej wody i wentylacji, a rodziny osób dzieliły ciasną przestrzeń ze swoim bydłem. Choć trudno w to uwierzyć. Ludzie żyli tak do lat 50-tych XX w. Powszechny był analfabetyzm i malaria. Matera była symbolem wstydu i zacofania dla Włoch.
Odwiedziliśmy takie odrestaurowane domostwo. Aż trudno uwierzyć, że było zamieszkane do 1956 r. Niewielka wykuta w skale jaskinia składała się z kilku izb. Ludzie mieszkali wraz ze zwierzętami. W głównej izbie znajdowało się palenisko, łóżko i stolik. Do niej przylegała kolejna, którą zajmował muł. Za przegrodą kolejna zagroda dla inwentarza. Wszystko wyposażone w autentyczne meble i narzędzia. Niezapomniane wrażenie.
W 1986 r. po siłowym przesiedleniu mieszkańców na obrzeża, które nie za bardzo przyniosły efekt, władze oddały w dzierżawę część domostw, za grosze. Warunkiem było odrestaurowanie miejsca. Natomiast w 1993 r. zabytkowe miasto zostało wpisane na światową Listę dziedzictwa UNESCO. Od tego czasu Matera rozkwita.
Najlepszy plan na Sassi di Matera to zgubić się w labiryncie wąskich uliczek. My właśnie tak zrobiliśmy. Niestety pogoda nam trochę nie dopisała. Co też można uznać za zaletę, bo nie było upału 🙂
Spacer to w górę, to w dół. Kamienne schody, place, dziedzińce przystrojone kwiatami. Kolejne miejsca, które odwiedzamy, stanowią swego rodzaju punkty widokowe. W niektórych stoimy dość długo chłonąć widoki.
Końcówka naszego spaceru to mniej turystyczne Sasso Caveseo. Oprócz nas kilku zabłąkanych łazików. Część jaskiń zagrodzonych otrzyma drugie życie, bo są akurat remontowane. Do innych można zajrzeć, a nawet wejść i poczuć klimat całkiem jeszcze niedawnych czasów i prostego życia.
Myślę, że żądne zdjęcia nie oddadzą piękna, oryginalności i klimatu tego miasta 🙂
Bari
Bari powinno mi się kojarzyć z Królową Boną, która to do Polski właśnie stamtąd dotarła. Wstyd się przyznać, nie kojarzyło mi się. Miasto jest stolica prowincji Bari i regionu Apulia. Drugi ważny ośrodek gospodarczy w południowych Włoszech.
Samochód zostawiamy na parkingu, dosyć daleko od Starego Miasta mamy więc możliwość zobaczenia nowszej jego części. Nie jest ono najpiękniejsze w tym regionie, ale na pewno warto je odwiedzić. Dla mnie zwykłe włoskie miasto ze starówką jak ich wiele.
Zabytkowa dzielnica Bari Vieccha położona jest na półwyspie między dwoma nowoczesnymi portami. Kręte, wąskie i urocze uliczki prowadzą nas w najważniejsze miejsca starówki.Romańska Katedra Sao Sabino najstarsza budowla Starego Miasta i jedyna z tak imponującą dzwonnicą w jego obrębie. Zbudowana z lśniącego wapienia wzniesiona ku czci patrona miasta. Wśród jej elementów architektonicznych można odnaleźć różne okresy historyczne.
Symbolem miasta i głównym punktem zwiedzających jest romańska Basilica di San Nicola. Kościół zbudowany w XI w. kiedy dotarły tutaj relikwie św. Mikołaja. Miejsce pielgrzymek katolickich i prawosławnych wiernych. Tutaj też pochowano Królową Bonę.
Trafiamy na Piazza Mercantile, w pobliżu portu i promenady Lungomare. Tutaj też siadamy na późny obiad. Spaghetti nie warte swojej ceny. Nie polecę.
Błądząc po starówce przenosimy się w czasie, przed nami wyrosły antyczne kolumny. Dość osobliwy widok.
Spacer kończymy przy zamku Castello Normano Svevo (niestety nie mam żadnych zdjęć). Normański zamek zbudowany prawdopodobnie w 1132 r. Potężne mury obronne otoczone są fosą a każdy narożnik zamku uzbrojony wieżą. W XIX wieku służyły najpierw jako więzienie a potem jako koszary.
Po krótkim odpoczynku na promenadzie jedziemy oddać samochód i czekamy na lot powrotny. Podczas czekania na lotnisku jak zawsze wymieniamy wrażenia. Apulia nas urzekła. Bez dwóch zdań. Mamy niedosyt. Na pewno wrócimy 🙂
Leave A Reply