W przewodniku przeczytałam, że po pierwszej wizycie w Serbii, pozostają w pamięci ludzie. I ze mną tak właśnie jest.
Na długo zapamiętam sprzedawcę pamiątek przy Miasteczku Diabła. Ujął mnie swoją szczerością i uczciwością, ale od początku.
Do Miasteczka Diabła jedziemy w drodze z Niszu do Prisztiny. Samą atrakcją jest dojazd. Jakieś 6 km może trochę więcej jedzie się krętą asfaltową drogą, na jedno auto. Droga pnie się w górę, po to, by za chwilę opaść w dół. Do tego ostre zakręty dodają jej uroku. Gdyby ktoś chciał zawrócić, to nie ma nawet jak. W końcu dojeżdżamy do placu, na którym stoi kilka samochodów. Wyraźnie wzbudzamy zainteresowanie.
Sprzedawcy pamiątek wstają z krzeseł, pan biletowy szybkim krokiem zmierza do kasy. My jednak rzucamy tylko okiem na ich stragany, zgodnie podejmując decyzję, że zatrzymamy się tutaj na dłużej przy powrocie.
Idziemy więc do kasy, gdzie kupujemy bilety. Dostajemy też mapę, ale ścieżka jest jedna, więc wiadomo gdzie iść. Zagłębiamy się w las. Co jakiś czas, wyłania nam się jakaś rzeźba. To się nazywa budowaniem napięcia.
Mijamy czarną dziurę, do której bałam się zajrzeć.
Strumień.
Przechodzimy most i już widzimy pierwsze „diabły”.
Diabelska Wioska to ponad dwieście form skalnych, z charakterystycznymi 'czapkami’, powstałych podczas erozji. Kolumny mają nawet 15 m wysokości. Górna skała chroni dolną.
Ten pomnik przyrody był nawet zgłoszony do międzynarodowej kampanii na nowe 7 cudów natury. Podobne zjawiska można zaobserwować na całym świecie, z których żadne nie są takie wysokie i liczne. Obszar porównywany jest również z turecką Kapadocją.
To miejsce składa się z dwóch wąwozów o złowieszczych nazwach – Djavolja (Diabeł) i Paklena (piekło).
Wokół miasteczka wyrosło wiele legend. Mnie podoba się bardziej ta o czarownicy, która spełniała życzenia w zamian za oddanie wszystkiego. Za niespełnione obietnice zmieniała ludzi w skalne piramidy. Tylko gdzie się podział diabeł 😉 Nauka wyjaśnia to w mniej bajkowo.
Na Całym terenie jest kilka podestów i schodów. Widoki z najwyższych zapierają dech w piersiach.
Po nacieszeniu oczu tymi widokami zaglądamy jeszcze do cerkwi.
Schodzimy na parking i buszujemy wśród stoisk przy parkingu. Tak jakoś wybrzydzamy w magnesach. Przechadzamy się w tą i z powrotem. W końcu kupujemy magnesy. W ostatnim są też wyroby alkohole własnego wyrobu. Pan nalewa na spróbowanie, pyta skąd jesteśmy. Gadka szmatka, mija kilka minut.
M chciał kupić pigwówkę. Zasmakowała. Mnie przypadła do gustu nalewka z borówki. Podstawowe pytanie to oczywiście, ile? Pan mówi 5 euro/szt. Dajemy mu 10 euro. Bierzemy co swoje. Z tyłu słyszymy jakieś przygadywania innych sprzedawców. Słowo GRATIS ma jeden wymiar 😉 Pan kręci się, w końcu idzie po magnes. Dostajemy magnes gratis. Nam pasuje. Idziemy do samochodu. Nie za bardzo się spieszymy, wszak trzeba zapakować graty, napić się wody, ustawić nawigację. Podbiega do nas sprzedawca z flaszką w ręku. Przeprasza nas, że źle to wszystko obliczył, bo nie jest dobry z matematyki i wciska nam flaszkę malinówki. My mówimy, że to za dużo, chcemy dopłacać. Upiera się. Widzimy, że nie wygramy.
Pięknie dziękujemy i odjeżdżamy. Zapamiętam tego pana. Zapamiętam Serbię. Zapamiętam Miasteczko Diabła.
Wskazówki:
Wstęp do miasteczka 350 dinarów. Parking bezpłatny.
Przy wejściu są wuceciki gdyby ktoś potrzebował.
Gdyby ktoś chciał poczytać:
htttp://www.djavoljavaros.com/?cmbJezik=2
Jak dojechać samochodem:
http://www.serbia.com/visit-serbia/natural-beauties/unique-nature/djavolja-varos-devils-town/
Leave A Reply