Charakterystyczne dla Santorini są białe miasteczka zawieszone na klifie, nad turkusową wodą. Umieszczane na pocztówkach, wabią turystów z całego świata. Gdy już znajdziemy się na wyspie, są punktem obowiązkowym, jeśli chcemy przekonać się i poznać ich urok. Wąskie uliczki wypełnione barami, restauracjami i sklepikami. Tarasy, z których można podziwiać panoramiczne widoki, każdy ma prawo eksplorować bez końca. Mnie szczególnie urzekło jedno – Imerovigli i Skaros Rock.
Położone mniej więcej pośrodku, w najwyższym punkcie kaldery. Nazwa miasteczka pochodzi od greckich słów: imera – dzień i vigla – punkt widokowy. Wioska znana jest z luksusowych hoteli, spektakularnych zachodów słońca i skały Skaros, na której była zbudowana jedna z pięciu zamkowych fortec. Najważniejsza ze względu na swoje położenie. Wypatrywano z niej łodzi pirackich.
Jest ona na tyle charakterystyczna, że można ją wypatrzyć z różnych miejsc na wyspie, a nawet z morza.
Z dala od gwaru wędrujemy brukowanymi uliczkami szlakiem Fira – Oia. Podziwiamy widoki. W drodze powrotnej znajdujemy opuszczony hotel. Fajna miejscówka. Przysiadamy tam na chwilę, podziwiając widoki.
W drodze do auta zaglądamy jeszcze w jedno miejsce. Zaciekawiły nas chmury, które było widać w wąskim przejściu, nad kalderą. Wyglądało to tak, jak biały dym unoszący się z jakiegoś komina. Bardzo mi się tam podobało i byłam bardzo zadowolona, że ją wypatrzyłam.
Imerovigli odwiedziliśmy dwa razy. Pierwszy raz przyjechaliśmy na zachód słońca. Drugi raz, żeby „zdobyć” skałę.
Ścieżka zaczyna się przy kościele Agios Georgios. Początkowo szlak prowadzi betonowymi, dużymi, dobrze utrzymanymi schodkami w dół, do kaplicy Agios Ioannis.
Im dalej schody stają się węższe, bardziej nieregularne, miejscami zamieniają się w żwirową ścieżkę.
Dochodzimy do występu skalnego. Stoimy tak w jakimś skromnym cieniu. Zastanawiamy się iść/nie iść? Upał jeszcze nie zelżał.
Jeszcze nie jesteśmy aż tak daleko, żeby nie móc zawrócić, ale na tyle już blisko, że prawie możemy dotknąć skały. Nagle słyszę nasz ojczysty język. Para rodaków właśnie wraca. Zagaduję, chwilę rozmawiamy. Pytam, czy warto? Warto!.
Kurde. Nie ma odwrotu 🙂
Rzeczywiście opłacało się, cały trud i zmęczenie wynagradzają widoki. Nie mogę się nadziwić, że kiedyś cały ten skalisty teren był zamieszkany i odegrał ważną rolę w historii wyspy. Skaros było jedną z pięciu warownych osad (kasteli), która przez 600 lat swego istnienia nie została zdobyta. Jedną z najważniejszych, bowiem tutaj mieściła się stolica wyspy.
Jeśli ktoś chciałby zobaczyć, jak wyglądała twierdza, za czasów swojej świetności można zajrzeć tutaj i poszukać szkicu. W obrębie znajdowało się około 200 domostw. Liczne trzęsienia ziemi i najazdy sprawiły, że ludność przeniosła się w XVIII w. na bardziej płaski teren, do Firy.
Obchodząc skałę dookoła zauważmy, że u stóp klifu znajduje się kościółek. Niestety tam nie zeszliśmy a trzeba było.
Droga powrotna nie była tak przyjemna jak w przeciwną stronę. Schodek po schodku i jakoś poszło 😉
Cali zlani potem wróciliśmy do Kamari 🙂
Leave A Reply