Ostatnio w pracy miałam sporo pytań, jak ja to robię? Ciągle gdzieś latam. Koleżanka by chciała, do Rzymu. Ja mówię – to bardzo proste. Szukasz lotu, znajdujesz hotel i lecisz. Ona mi na to – nie umiem. Szukała wcześniej oferty z biurem podróży. Zapytałam, chcesz się męczyć tym autokarem? Ciągle będziesz musiała być na określoną godzinę. Nie o to w tym chodzi, aby być uwiązanym. Tłumaczyłam, pokazywałam … Nie poleciała.
Czasami lepiej się nie odzywać. Ludzie mają słomiany zapał. Ja też zresztą miałam. Jak palcem po mapie to lecą w ciemno. Jak przychodzi do zakupu biletu to akurat brak czasu, brak środków finansowych, wujek przyjeżdża, pies musi do weterynarza.
Pomyślałam, że napiszę, jak ja organizuję swoje wyjazdy.
Zawsze zaczynam od szukania lotu. Pisałam już o tym, jak to robię przy okazji pomysłu na Macedonię. Kiedyś kupiłam hotel. W Barcelonie 5* za 10 e/noc. Błąd cenowy. Zapłaciłam wirtualną kartą. Przed przyjazdem, serwis chciał, żebym przysłała skan tej karty. Dla potwierdzenia. Nie mogłam, bo wygenerowałam już nową. Nocleg anulowali. Zostałam bez noclegu. Loty kupione. Martw się człowieku. Nie robię już tak.
Czasami kupuję lot w jedną stronę, bo jest dobra cena na rok przed i czekam. W tanich liniach wszystko może się zdarzyć. Ustawiam alert i czekam. Jak moje nerwy już nie wytrzymują, to kupuję lot powrotny. Zazwyczaj lot jest tańszy 8-10 tygodni przed. Wakacje to gorący okres. Ceny mogą zwalać z nóg. Święta, wolne wiadomo to samo. Zimą ludzie latają rzadziej.
Jeśli lot z przesiadką to przynajmniej musi być 2 h. Zdarzyło się, że kupiłam loty z przesiadką 1,5 h. Przy powrocie z Portugalii coś mi się pomieszało z godzinami. Poprosiłam obsługę samolotu, żeby zamienili nam miejsca. Mieliśmy rząd awaryjny. Ludzie z 33 rzędu byli zachwyceni 😉 Wszystko się udało, ale mnie to kosztowało sporo nerwów. Wtedy powiedziałam sobie, nigdy więcej.
Ja to lubię przesuwać swoje granice komfortu. Jak M się na to godzi, nie wiem 🙂 Siedzieliśmy ostatnio na lotnisku w Tbilisi od 23, bo lot był o 5:30. Dla mnie nie ma sensu bookowania hotelu. O 3:30 musiałabym być na lotnisku. Dojazd ok. 50 min. Nie zasnę przed 24:00. Pozostaje ok. 2 h snu. Nawet jeśli zasnę, to obudzę się zła jak osa 🙂 Będzie jeszcze gorzej.
Jak już mam lot szukam hotelu. Zazwyczaj rezerwuję na serwisie na booking. Bardzo lubię ten serwis. Dla mnie jest przejrzysty. Jest sporo innych podobnych serwisów rezerwacyjnych. W hotels na przykład, 11 nocleg jest gratis. Można związać się z którymś z programów hotelowych. Powoli chyba do tego dojrzewam 😉 Obiektów z ocenami poniżej 7,5 w ogóle nie biorę pod uwagę. Mam też ograniczone zaufanie do wszystkich opinii.
Zdarzają się też różne „wtopy”. Ostatnio szukałam hotelu z parkingiem w Budapeszcie. Niby hotel pokazał się z parkingiem, a okazało się, że parking płatny w innym hotelu. Widać to dopiero po zrobieniu rezerwacji więc trzeba być czujnym, „jak ważka” 🙂 W Sarajewie zresztą było tak samo.
Przygód z hotelami mieliśmy już sporo. My z M jesteśmy mało roszczeniowi. Jak jest czysto, warunki znośne to w ogóle nie marudzimy. Jeden raz w Lizbonie, nie wytrzymaliśmy. Hotel polecany na forum. Trafiliśmy do hotelu a tu syf, kiła i mogiła, jak to się mówi. Wszystko się lepiło od brudu. W łazience przywitał nas robal. Odległość prysznica i WC to mniej niż 15 cm. W nocy szukałam hotelu, żeby się przenieść. Znalazłam. Zapłaciliśmy tu i tu. Teraz wolę dopłacić parę euro, a nie tracić czasu na wyjazdach.
Hotel zaczynam zazwyczaj szukać w centrum miasta. Patrzę na ceny. Jak mnie odstraszają, to szukam po innych lokalizacjach. Ważne jak miejsce jest skomunikowane z centrum miasta. Ostatnio w Barcelonie mieszkaliśmy w hotelu oddalonym bodajże dwie stacje metra od Placu Katalońskiego.
Lot i hotel są. Teraz już tylko to, co lubię najbardziej. Knucie 🙂
Trzeba ogarnąć dojazd z lotniska do hotelu, sklecić jakiś plan na zwiedzanie, albo i nie 😉 Różnie to u nas bywa. Zawsze czytam o miejscu, do którego jadę. Lubię wiedzieć 🙂
Jak wyjazd jest złożony, to wiadomo grzebię w necie. Jak nie po polsku, to po angielsku. Inaczej planuje się city break, a inaczej wyjazd z przemieszczaniem 🙂
Na wyjazdach korzystamy z aplikacji maps.me. Aplikacja działa off-line. Tym zajmuje się M, ja jestem za nerwowa do tej aplikacji 😉 Ona przy mnie ciągle zmienia zdanie i prowadzi mnie co chwilę gdzie indziej. Nie lubimy się 😉
Zazwyczaj w hotelu są mapki, personel hotelowy zawsze udzieli odpowiednich i rzeczowych informacji. Jak nie, to można poszukać informacji turystycznej. Są też różnego rodzaju aplikacje pomagające turystom zaplanować wyjazd.
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach wszystko jest prostsze.
Wiem, że żadnej Ameryki nie odkryłam 🙂
Bon voyage!
Leave A Reply